Witam wszystkich.
Proszę o poradę, może ktoś zetknął się z problemem.
Wracałem dziś z pracy do domu, po drodze wypalał się DPF. Po przejechaniu skrzyżowania na trzecim biegu przyspieszyłem do OK 3 tysięcy obrotów i nagle..... jak nie pie...nie, patrze w lusterku a tam chmura czarnego dymu. Dym nie wydobywał się z rury bez przerwy, tylko przy uderzeniu. Po tym wszystkim samochód stracił moc, obroty do max 2 tyś. Nie zaświecił mi się Check. Błędów po wypedałowaniu nie ma żadnych.
Przyjechałem do domu i zacząłem obserwacje. Oto co zaobserwowałem:
- obroty na bigu jałowym nie przekraczają 3 tyś, przyczym przy ok 3 tyś zaczyna już trząść silnikiem.
- sprawdzałem czy nie przetarł się żaden wężyk ale bez kanału to mało widać. Położyłem się pod samochód i stwierdziłem, że poprzedni właściciel kombinował coś przy czujniku podciśnienia (umiejscowiony z przodu, na dole po lewej stronie). Czujnik ma odcięte obie rurki, a te które (jak mi się wydaje) miały tam wchodzić są złączone razem.
Jakieś pomysły? Sugestie? Jutro rano jade do mechanika, zobaczymy co powie.
Edit1:
Samochód zawiozłem do mechanika. Po odpaleniu wąż od intercoolera który łączy się z przepustnicą zasysa się.
Edit2:
Mechanik wymontował turbinę. Jak powiedział: "jest ukręcona". Zaraz ją zawiezie do regeneracji. Dlaczego nie zaświecił się check i nie sypnęło błędem? Wydaje mi się, że dlatego iż czujnik podciśnienia jest odłączony a rurki które do niego wchodziły spięte razem.
Dobrze by też było wiedzieć dlaczego "ukręciła się turbina". Może od dawna coś było "nie tak", ale z powodu odłączenia czujnika komp mnie o tym nie informował kontrolkami i błędami? A może jakaś inna przyczyna. Mechanik stwierdził, że jak czujnik był odłączony to ona ciągle pracowała na maxa i miała prawo się po jakimś czasie doprowadzić do takiego stanu.